7 lutego 2012
niczym don Kichot ze swoimi wiatrakami
A więc przez niespełna 10 miesięcy czułam się niczym don Kichot próbujący pokonać twardo stojące na ziemi wiatrak, dlaczego tak się działo? i kto był tym wiatrakiem? Otóż pewna instytucja o nazwie "zus", okazała się rewelacyjnym synonimem znanych legendarnych wiatraków. Od około czerwca 2011 r. wlaczyliśmy o to żeby... móc uregulować i zapłacić swoje składki! Lecz niestety ciągnęło się to nieziemsko ponieważ na każde pytanie zadane drogą telefoniczną otrzymywaliśmy odpowiedź, "proszę napisać podanie, wraz z NIP-em, i PSL-em, przez tel. informacji nie udzielamy". Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że w odpowiedzi na jeden nasz list przychodziły trzy inne. Sytuacja robiła sie coraz bardzoiej nerwowa, pracownicy owej instytucji kompletnie nie pomocni. A świadomość kompletnej nieznajomości księgowości przytłaczała jeszcze bardziej. Po około 9 miesiącach walki udało nam się wpłacić całą kwotę. Lecz żeby nie było za kolorowo okazało się, że należy napisać podanie o przeksięgowanie części kwoty. Podanie zostało napisane a przeksięgowanie trawało około 2 miesięcy. Po prawie roku nerwów, walki, starań możemy głośno owiedzieć, że pokonaliśmy swoje wiatraki. I dopiero teraz niczym don Kichot możemy odetcnąć i zapomnieć o hietorii która spędzała sen z powiek.
P.s. dziś bez piosenki ale z lampką wina delektuje się naszym wspólnie zapracownanym sukcesem.
Arrivederrci & Au Revoir
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz