2 maja 2011

o tym jak warto stać się "uczniem" autonomicznym


Jako człowiek z mocno zarysowanym pedagogicznym podejściem do życia, zauważyłam iż niezwykle ważna jest autonomiczna postawa. Oczywiście nie mówimy tu tylko o szkole, nauce. Istnieje coś takiego jak autonomia nauczania - kształcenia, ukazuje nam ona jak pomóc uczniom stać się samodzielnymi ludźmi. Z moim choleryczny, charakterem mogę stwierdzić, iż autonomia jest mi obca. Jednakże odkryłam coś co zostało ukazane kiedyś eksperymentem, a mianowicie powtarzane czynności nabierają sensowności i kształtują nasze nastawienie do tego. Wyobraźmy sobie sytuację, że pieczemy ciasteczka. Nie wyszły nam bo się spaliły, ze złością wyrzucamy całą blachę i jesteśmy źli przez resztę wieczoru. następnym razem cieszymy się, że się nie spaliły jednakże po ugryzieniu ciastka okazują się być surowe, nasza przedwczesna radość wzmogła naszą frustrację, skutek jest tak że całą blachę wyrzucamy do kosza. Pewnego dnia pomyślałam sobie, że... upiekę ciasteczka ! cała rodzina przerażona tym faktem, iż znów zasmakuję rozczarowania nakłaniała mnie bym lepiej kupiła normalne ciastka na wagę które będą cieszyć prawie tak samo a na pewno nie popsują mojego nastroju. Lecz ja nie dawałam za wygraną. Wlałam wszystkie składniki i zaczęłam mieszać. Mieszam i mieszam i mieszam a tu nic...zupa! Nie wiedziałam jeszcze co źle zrobiłam. Ale po chwili doszłam do tego. Zauważyłam, że znacząco pomyliłam się z proporcjami wody zamiast 75 ml dałam 750 ! co w konsekwencji okazało się bardzo zabawnym faktem. Dlaczego o tym piszę? Bo właśnie wtedy zauważyłam jak po wielu próbach, nieudanych próbach upieczenia ciastek gdzie znów mi się nie udało automatycznie zmieniło się moje nastawienie. Tym razem nie rzucałam masą po ścianach, nie krzyczałam, że jestem nieudacznikiem, ani nie płakałam. Po porostu popatrzyłam się na nieudaną masę pomyślałam trudno zdarza się, to tylko pomyłka na przyszłość będę wiedziała. Z całkowitym spokojem wyrzuciłam masę i pomyślałam, że upiekę następne. Teraz z pełnym skupieniem mieszałam wszystkie składniki. Lecz z powodu ogromnego skupienie zapomniałam, iż nadzienie zazwyczaj daje się do środka babeczki a nie na górę. Lecz nie przejęłam się tym! dlaczego? bo teraz już będę wiedziała, że jest różnica między 75 ml wody a 750, oraz że marmoladę lepiej kłaść do środka babeczki. Autonomia która się we mnie obudziła sprawiła, że nie zniechęciłam się do pieczenia i mało tego...wierzę, że w końcu mi się uda.

I tak jest z naszym życiem nie zniechęcajmy się przez parę niedopieczonych czy spalonych babeczek. Nie krzyczmy i nie wpadajmy w furie. Po prostu powiedzmy sobie teraz mi się nie udało... trudno, następnym razem na pewno mi się uda bo wiem co zrobiłam źle. A na tym po części polega nasze życie na nauce na własnych błędach...

Szukając miłej, spokojnej dosyć wiosennej piosenki przypomniałam sobie o pani Izabeli Trojanowskiej. "I stało się" piosenka, która sama we mnie śpiewa...

Arrivederci & Au Revoir

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz