2 listopada 2010
bo dla każdego jedna świeczka znaczy coś innego...
I doczekałam się dnia, który wzbudza we mnie jakże nostalgiczny stan któremu towarzyszą egzystencjalne przemyślenia. Nie wiem czemu ale z dniem Wszystkich Świętych jestem wyjątkowo związana. W takim dniu człowiek może zrobić sobie rachunek sumienia, zdiagnozować swoje życie, pomyśleć o tych których już nie ma... Jest to bardzo szlachetne święto które nie wymaga od ludzi wiele, jedynie tego żeby być na grobach bliskich, zapalić świeczkę bądź znicza i wspominać swoich najbliższych... Tak właśnie jest z naszym życiem rodzimy się po to aby godnie przeżyć życie po czym z godnością odejść z tego świata. Gdy umiera ktoś dla nas bliski czujemy się okropnie, odczuwamy ogromną pustkę, nierzadko mamy poczucie bezsensu naszego życia. Lecz w tym momencie tylko czas nam pomaga bo... "czas leczy rany" i są to święte słowa. Z czasem możemy bezboleśnie wspominać bliskich, wręcz z radością, oglądać zdjęcia, i dbać o ich groby. Dzień 1 listopada jest dla nich, tylko i wyłącznie głównie po to aby każdy otrzymał świeczkę, oraz żeby groby zapomniane stały się grobami o których pamiętają nierzadko całkowicie obcy ludzie.
My odnajdujemy co roku radość z tego dnia głównie dlatego, że widzimy w nim piękno, piękno tysięcy światełek nocą, wtedy wierzę, że świecą tylko i wyłącznie dla mnie.
Dedykowane Pamięci wszystkich których już nie ma, oraz wszystkim którzy przyczynili się do zmiany mojego życie po czym odeszli.
Kawa dopita, pora już spać a w tle piękna piosenka, która przyprawia mnie o gęsią skórkę.
Arrivedeci &Au Revoir
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz