Właśnie. Jak to jest z tymi naszymi nierzadko pustymi deklaracjami? "jestem tolerancyjny", "jestem za równością", itp.itd. Ja zawsze uważałam się za człowieka wyznającego wielką pobłażliwość wobec drugiego. Każdy z nas jest inny, ma inne zapatrywania, zainteresowania, inną narodowość czy inną seksualność. Więc dlaczego ludzie myśląc o człowieku jako o rasie przypisują mu stałe, wąskie etykiety? Jestem człowiekiem więc muszę być: biała, dobrze ubrana, nie przejawiająca kolokwialnych zachowań, wręcz nieraz wulgarnych bądź też wyzywających. Tak... ja lubię gdy ludzie się wyróżniają. Lecz czy za przejaw nietolerancji można uznać nietolerowanie nietolerancji (szeroko pojmowanej) w momencie kiedy my jesteśmy tolerancyjni i nas pewne zachowanie po prostu strasznie razi? Wyobraźmy sobie sytuację. Stoimy na przystanku i słyszymy jak grupa ludzi wyraża się nie chwalebnie na temat Baraca Obamy. Mamy dwa wyjścia szanować ich zdanie (Polska wolny kraj) czy też wtrącić się i poprosić o szacunek do Osoby Obamy, nie ze względu na status społeczny a ze względu na różnicę rasową która nas dzieli. A więc czy istnieje w ogóle stwierdzenie takie jak tolerancyjność? jestem tolerancyjna wobec ludzi, wobec ich inności, ale czy jestem w stanie tolerować inność poglądową? tym bardziej, iż mam świadomość, że jest krzywdząca dla innych?
Ciężko jest to wszystko zamknąć w jednym kręgu i mało tego myślę, że człowiek mówiąc "jestem tolerancyjny" tak naprawdę nigdy nie będzie świadomy tego co powiedział. Dlatego ja zawsze powiem jestem tolerancyjna wobec inności ludzkiej, poglądowej lecz, wobec ludzi którzy będą przejawiać krzywdę wobec innych ludzi, wyjmę miecz i będę z nimi walczyć niczym Don Kichot z wiatrakami...
Bycie tolerancyjnym to nie znaczy bycie pobłażliwym, to znaczy bycie racjonalnie myślącym człowiekiem,... bycie tym kim zawsze chcemy być kiedy jest już za późno..czyli bycie dobrym...
Zielonka jak co wieczór...wypita, sporo dziś myślałam o jednej piosence Jecksona, która doskonale ukazuje brak szacunku dla ludzi, którzy potknęli się o życiowy krawężnik...
Arivederrci & Au Revoir
30 maja 2010
24 maja 2010
prowincjonalny wyścig szczurów...
Będąc kierowcą dostrzegamy jakimi jesteśmy nerwowymi ludźmi, trąbimy na innych którym tak naprawdę się nie spieszy bo mile rozpoczęli dzień, klniemy na światła, które jak na złość zawsze staja się czerwone tuż przed nasza maską. W radiu słuchamy bredni o miłym rozpoczęciu dnia, lecz w myślach mamy tylko jedno "szybciej, śpieszy mi się". Lecz ilu z nas się zastanowiło podczas postoju na czerwonym gdzie nam się śpieszy? Ciągle gdzieś gnamy, śpieszymy się, biegniemy z miejsca na miejsce nie zostawiając po sobie nawet odrobiny śladu, zapominając o Bożym świecie... Przez całe życie człowiek gna, ściga się nie wiedząc z kim, być może z samym sobą, i nawet nie zauważa kiedy wystartował w tzw. wyścigu szczurów.
Co dzień wstajemy z zakodowanym już w głowie planem na dzisiejszy dzień. Wstać, umyć zęby, zakupy, uczelnia, biblioteka, dom, i w koło Macieju. A gdzie jest miejsce w naszym życiu na spontaniczność? Dlaczego tak rzadko sobie pozwalamy na spontaniczne zostanie w łóżku? Dlaczego tak często w najmniej odpowiedniej chwili przemawia znienawidzony rozsądek, który burzy wszelkie plany, które miałyby nas cieszyć. Niekiedy trzeba pozwolić sobie na niekontrolowane zboczenie z trasy tylko po to, żeby dotknąć wiatraka, czy też zostać 20 min. dłużej w łóżku tylko po to żeby nabrać dystansu do pewnych spraw. A każdy człowiek powinien pamiętać, że to te najbardziej spontaniczne decyzje, niezaplanowane, nieoczekiwane mają niekiedy znaczący wpływ na nasze życie... bo nigdy nie wiadomo kiedy człowiek stanie na Alexie i zda sobie sprawę, że w tym momencie zmieniło się jego życie o 180 st.
Dlatego nadal utwierdzam się w przekonaniu, że nie warto się śpieszyć, planować, kląć na niczemu winną sygnalizację. Po prostu w takich sytuacjach trzeba wysiąść z samochodu i...cieszyć się życiem!!!
Dziś dla odmiany zielonka z imbirem i teledysk, który wręcz napawa mnie optymizmem "I gotta feeling"
Arrivederci & Au Revoir
23 maja 2010
pociągowe maratony zmieniają punkt patrzenia
Pojechać do Szczecina żeby 30 min popatrzeć się w czyjeś oczy i wrócić z powrotem do Słupska. Wyjechać do Gdańska, być w Sopocie i Gdyni, żeby następnie wsiąść do pociągu do Poznania i czekać na punkt docelowy, Łódź. Tak...ostatnio miałam wyjątkowo podróżniczy okres. PKP się na mnie dorobiło pewnie nowej ławki na którymś z dworców:) A tak poważnie...każdy (prócz Gdańska)punkt docelowy miał dla mnie ogromną wartość. Siedząc w pociągu uzmysłowiłam sobie jedno... Jeśli wiem, że gdzieś na końcu jakiegoś peronu będzie czekał ten jedyny człowiek to jestem w stanie przemierzyć całą Polskę. Dość samotne podróże bez mp3 i dobrej książki zmieniają kierunek myślenia. Chociaż same nabywanie nowych "wagonowych" znajomości jest dość interesującym zajęciem.
Lecz co tak naprawdę zmieniło się...? otóż zdałam sobie sprawę, że wszystko jest osiągalne, wszystko możemy zdobyć, trzeba tylko chcieć i co najważniejsze... jeżeli ludzie czegoś pragną to wszystko przetrwają.
Siedząc w jednym, drugim, trzeci wagonie. Zastanawiałam się dlaczego ludzie są tacy ponurzy, smutni i zaczęło mnie nurtować czy ja w oczach owych pasażerów też wyglądam jak zwykły ponurak wpatrujący się w okno jak w nadzieję? Ja widziałam siebie inaczej. Owszem jest człowiek zmęczony, znudzony i często to po nim widać, lecz szczęście i radość nigdy się nie męczą i zawsze będą biły ogromnym blaskiem.
Zrozumiałam jeszcze jedno, że smutek, brak humoru jest postrzegane nie rzadko jako złość co jest równoznaczne z napiętą sytuacją czyli jaki wniosek możne z tego wyciągnąć? BE HAPPY!!! szkoda życia na zamartwianie się głupotami. A warto pamiętać, że jak cokolwiek pójdzie nie po naszej myśli to za niedługą chwilę będzie następny pociąg, który dowiezie nas bezpiecznie do celu....
Herbata zieloną z płatkami róży... a w głowie "na piechotę"
Prywatny rozkład jazdy:)
Słupsk -> Szczecin
Szczecin -> Słupsk
Słupsk -> Gdynia -> Sopot -> Gdańsk
Gdańsk -> Sopot -> Gdynia -> Słupsk
Słupsk -> Poznań -> Łódź
Łódź -> Szczecin -> Słupsk
A w kolejce czeka Warszawa i Płock...
Arrivederci & Au Revoir