19 grudnia 2010

"Mamy 1,20 € ...zdążymy wszystko załatwić..."


A żebyście wiedzieli, że tak właśnie jest. Nadszedł czas świętowania pierwszego roku razem, tak jest w końcu ktoś wytrzymał ze mną rok. Mieliśmy ogrom zmartwień, nawał pracy, okropnie dużo frustracji...i jeszcze więcej szczęścia, radości i miłości. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie mamy dużo, jesteśmy ludźmi którzy znaleźli się w początkowym stadium zakładania rodziny i jest im cholernie trudno. Zwykłe szaraczki, które niczym się nie wyróżniają. Lecz to jak nas postrzegają ludzie jest całkowicie mylne, jak na prawdę jest w rzeczywistości... Mamy dużo, mamy siebie. Kiedy wiem, że nic mi nie wychodzi, zdaje sobie sprawę że stoję na krawędzi słoika i wystarczy delikatny powiew żebym tam wpadła, biorę się w garść. Bo teraz wiem jedno nieświadome proszenie o podanie ręki abym wydostała się ze słoika zabija innych... siebie ratuję (czysty egoizm). Do szczęścia wcale nie potrzeba kokosów, można żyć bez pralki, bez szafek kuchennych, z akwarium bez rybek oraz sypiać w łóżku bez jednej śrubki. Można żyć z pewnymi materialnymi defektami i być niesamowicie szczęśliwym, tak niesamowicie, że aż wydaje się to surrealistyczne, surrealistyczne...ale prawdziwe. I tak żyję z dnia na dzień, trzymając w głowie moje 1,20 € i przypominając sobie zawsze w porę, że nie potrzebuję masy pieniędzy i drogich przedmiotów, potrzebuję zdrowego rozsądku aby stwierdzić, że nic więcej do szczęścia nie trzeba bo... wszystko zdążymy załatwić...

Minął rok... kolejny raz na Aleksie, kolejny raz to samo uczucie, i nadal w głowie, sercu pewność czego chcę w życiu... chcę za rok tam wrócić i nadal patrzeć się w oczy, które dają mi siłę by żyć...

Tym razem z potrzebą picia...wody... w łóżku z poczuciem radości, w końcu radości... niesamowite jak człowiek może tęsknić za fizyczną i psychiczną radością. W kalendarzu mogę odznaczyć... "skończyłam z tym!" zaczynam na nowo żyć, żyć i znów dawać szczęście...

Arrivederci&Au Revoir

11 grudnia 2010

nie kasa zdobi człowieka, lecz mądrość i radość z życia...



I stało się... jeszcze parę miesięcy temu nie podejrzewałabym siebie o tak drastyczno - destrukcyjne zmiany jaką była dla mnie sprzedaż mojego pierwszego, najukochańszego auta "białej strzały". Wiązałam z nią ogrom przeżyć i jeszcze więcej wspomnień. Długo się zastanawiałam czy jest sens pozbywania się czegoś na co pracowało się niespełna 3 miesiące. Ale rozsądek wygrał z poczuciem silnego związku emocjonalnego. Wtedy byłam na siebie zła, nie widziałam sensu w pracowaniu na coś, co za rok będzie trzeba się pozbyć. I tak moja podświadoma ulokowana głęboko w sercu złość tkwiła do około dwóch ciężkich tygodni. Nałożyło się chroniczne zmęczenie z potrzebą pilnych wydatków. Ja budziłam się rano i z przerażeniem patrzyłam w lustro... świadomość tego, iż nie mogę już odnaleźć radość z tego konkretnego dnia przytłaczała mnie coraz bardziej. Lecz najbardziej przerażał mnie fakt, iż z kobiety w pełni mobilnej stałam się kobietą mocno uzależnioną od rozkładu jazdy pkp. Gdy człowiek traci coś na co ciężko pracował, czuje się wówczas biedny. Nie odczuwa radości żadnej wręcz zastanawia się po co stracił tyle czasu na zarabianie na upragnioną rzecz. Po dłuższym czasie zrozumiałam że to nie biała strzała nadawała radość mojemu życiu, lecz to co siedziało we mnie. A nie ważne jest czym się jeździ czy ibizą, czy rowerem bądź pociągiem. Najważniejsze było dla mnie wtedy to, że podjęłam sama trudną decyzje sprzedałam auto ponieważ, potrzebowałam pieniędzy i nie było mnie stać na jego utrzymanie. Rozsądek wygrał z wygodą. Teraz mamy inne auto lecz z ogromna radością wsiadam na rower i jadę przed siebie. Nie żałuję utraty czegoś o co walczyłam bo wiem, że to nas w pewnym sensie uratowało. A w życiu nieraz trzeba rezygnować z czegoś na koszt jeszcze czegoś innego, trzeba po prostu wiedzieć kiedy powiedzieć "stop" i ruszyć już inną drogą...

Późno się zrobiło a ja zatapiam się we wspomnieniach i z uśmiechem słucham piosenki która towarzyszyła mi podczas 170 km wycieczek do domu. "Meat me halfway"



Arrivederci & Au Revoir