13 października 2010
"zamieszkajmy pod wspólnym dachem...."
Zamieszkamy pod wspólnym dachem
przed obcymi zamkniemy drzwi
posadzimy przed domem kwiaty
których nocą nie zerwie nikt
przyniesiemy suchego drzewa,
żeby zimą nie było źle
parę jabłek i trochę chleba
co nam starczą na cały wiek
Przeczekamy każdy losu kaprys zły
Żeby potem żyć normalnie żyć
Każdego w życiu to czeka... najpierw rodzimy się, jesteśmy bezbronni niczym nieopierzone jeszcze pisklęta, aby przeżyć jesteśmy skazani tylko i wyłącznie na własnych rodziców. Z czasem to się zmienia nasze skrzydełka obrastają w piórka, i zaczynamy być w pełni zaradnymi ludźmi... Już któryś raz z kolei utwierdzam się w przekonani, że to te najbardziej spontaniczne decyzje są najbardziej trafne, wręcz są w moim przekonaniu najlepsze. 2 tygodnie temu żyłam w przeświadczeniu, że za rok będziemy mieszkać razem we własnym mieszkaniu, wystarczył jeden wieczór, jedna rozmowa, jedna chwila i w tym momencie mieszkamy razem, we własnym domu i pomału remontujemy własne gniazdko. Kompletnie spontaniczna decyzja, której nigdy nie będę żałować! W tym momencie mam świadomość jednego...jedne drzwi zamknęłam, ale następne otworzyliśmy już razem.
Nierzadko jest tak, że trzeba postawić wszystko na jedną kartę, mało tego ja już wiem, iż nie należy się tego bać! gdyż takie jest życie pełne niespodzianek, wręcz niezaplanowanych decyzji.
W głębi serca jestem nadal małą dziewczynką, która chce skakać po drzewach i liczyć chmury... Lecz nim się obejrzałam mała dziewczynka...zniknęła, zniknęła w czasowej otchłani. Dawne problemy przestały istnieć, wręcz okazały się złudzeniem, dopiero teraz będąc dorosłym człowiekiem doświadczam istoty problemów, ale również czym jest prawdziwa radość. Radość z poczucia dorosłości jest to niesamowite uczucie spełniania się. Każdy kiedyś musi wyjść z domu z tobołkiem i zamknąć za sobą drzwi...choćby po to żeby zacząć swoje własne życie, żeby zamieszkać pod wspólnym dachem.
Będąc 170 km. od domu mam obawy, czy sobie poradzę, czy nie porywam się z motyką na księżyc, czy nie zawalę studiów oraz czy zdołamy dociągnąć remont do końca. Lecz wszystko znika gdy człowiek budząc się patrzy w oczy drugiego człowieka, wtedy zdaje sobie sprawę, że widzi w nich całe życie...i niczego się już nie boi...
Tym razem poranna kawa i piosenka, która idealne pasuje do sytuacji.
Arrivederrci & Au Revoir