9 czerwca 2010

coś tematycznego czyli S.E.S.J.A.


Oj długo wyczekiwany...wiecznie znienawidzony okres sesji już dotknął mojego nosa. Walka z zaliczeniami, kilometrowe kolejki po wpisy i nadrabianie zaległości. Ale udało mi się! w 3 dni udało mi się nadrobić całe pól roku obijanie się z angielskiego. Ćwiczenia wszystkie zaliczone, cóż...teraz tylko czekam na egzaminy. Tak się zastanawiałam, czy aby moje podejście do "tego wszystkiego" jest aby na pewno poprawne. Otóż nie odczuwam czegoś takiego jak strach przed egzaminatorem, owszem zarywam noce, ale nie daję się zwariować bo i po co? Wszystko jest dla ludzi nawet poprawki i warunki. Nie raz oglądam zestresowanych studentów, którzy bardziej przypominają marne okazy z zoo w najgorszym stadium delirycznym niż zwykłych ludzi chcących pogłębiać swoją wiedzę. Wiem jedno...będzie co ma być! a zwariować się nie dam! Bo i po co? po jeden głupi wpis? Właśnie... czy warto robić coś dla dopełnienia formalności? Wielu ludzi powie papierek nie jest ważny, ważne jest co masz w głowie, lecz z drugiej strony bez takiego papierka nikt nawet nie da nam możliwości pokazania swoich umiejętności...cóż... polski XXI wiek.

Cóż nastrój sesyjny...herbata dopita chyba dość już wywodów na temat, o którym nie warto nawet mówić. Na poprawę humoru dla samej siebie i wszystkich studentów. Tak wyglądają studia a sesja...to większa bzdura niż matura.


Arrivederci & Au Revoir